Review from Metal Rulez
Posted by Nick Skog on Tuesday, July 16, 2019 Under: Polish
From: Metal Rulez
Published: July 16, 2019
Po ostatnich średnich i powiedzmy sobie szczerze, słabych płytach z kręgów atmosferycznego black metalu, nie miałem ochoty już na przeprawy z tego typu kapelami. W ręce wpadła mi jednak druga płyta fińskiego Kval. I się skusiłem… Raz, że mam słabość do fińskiej sceny, a dwa, że lubię Finów :)
Kval to projekt, w którym władzę absolutną i niepodzielną sprawuje… Kval, który jest jedynym członkiem projektu, a podobnie jak na debiutanckim albumie, wydanym również dla Hypnotic Dirge Records, gościnnie jest wpierany przez osobnika ukrywającego się pod milutkim pseudonimem WNTRBRNR (wymówi ktoś?), który pomógł Kvalowi w partiach gitar i klawiszy. Dodam jeszcze, że Kval początkowo zwał się Khaossos i nawet wydał płytę pod tą nazwą w 2015 roku zatytułowaną „Kuolonkuu”. Po zmianie nazwy od 2016 roku projekt nagrywa pod nazwą Kval. I to tyle z historii, przejdźmy do teraźniejszości.
Przyznam się bez bicia, że kilka razy podchodziłem do tego albumu i chyba dwa razy wyłączałem w trakcie i mówiłem „pas”. Po prostu miałem dość tego typu muzy. W końcu za którymś jednak razem, jak to się mówi „zażarło”. Nie jest to płyta z muzą jaką sobie wymarzyłem, ale w porównaniu do ostatnich średniaczków recenzowanych przeze mnie, wybija się zdecydowanie ponad przeciętność. Do słuchania takiej muzy muszę mieć nastrój, nie siedzę w takich klimatach i być może stąd moja niepewność i brak zdecydowania.
Kval porusza się w klimatach atmosferycznego black metalu z „podjazdami” w stronę muzyki ambientowej. I w przeciwieństwie do ostatnich „wynalazków” muza ma w sobie to „coś”. Raz, że pomimo raczej wolnych partii, sporo się tutaj dzieje, a Kval ma pomysł na swoją twórczość i nie wałkuje w kółko tych samych motywów. Mamy pojawiające się (sporadycznie, ale jednak) jakieś damskie wokale, akustyczne gitary, czyste męskie wokale (również rzadko) czy też partie zagrane na kantele (fiński ludowy instrument muzyczny), całość zamyka utwór ambientowy zatytułowany „Kaihon kuiskaus”. Teksty w języku fińskim i jest to jak najbardziej trafiony pomysł. Ogólnie odnoszę wrażenie, że taka muza mogła wypłynąć tylko i wyłącznie z Finlandii i nie wyobrażam sobie na tej płycie tekstów po angielsku, czy też w innym języku. Po prostu ta płyta „pachnie” Finlandią i żeby nie było niedomówień, nie mam na myśli wódki ;)
Walorem tego albumu jest to, że muzyka wciąga. I mimo, że nie mamy tutaj ani odrobiny szybkich partii to całość ma w sobie jakiś urok, który każe bliżej zapoznawać się z zawartością „Laho”. Być może przemawia przeze mnie w jakimś stopniu wspomniana słabość do sceny fińskiej, ale uwierzcie mi, że „Laho” to znakomita odskocznia od blastów i napierdalanek, które towarzyszą człowiekowi każdego dnia. Albumowi trzeba dać szansę, najlepiej to zrobić późnym wieczorem, zapodać sobie drinka, zamknąć oczy i dać porwać się tym dźwiękom lub wsiąść w samochód późnym wieczorem i pojechać przed siebie.
Ani przez moment nie odczułem znużenia tą muzyką, wręcz przeciwnie, zaczęła mnie ona coraz bardziej pochłaniać. Kval ma niewątpliwy talent do tworzenia ciekawych dźwięków i wykorzystuje ten talent w sposób jak najbardziej odpowiedni.
Miłą niespodzianką jest ukryty utwór, którym jest instrumentalna i jakby nieco surowsza wersja „Valosula”.
Polecam ten album wszystkim, którzy raz na jakiś czas chcą odpocząć obcując sam na sam z muzyką. Ja przy dźwiękach „Laho” odpływam gdzieś myślami i naprawdę dobrze mi z tym.
Rating: 8/10
Reviewed by Robert Serpent
In : Polish
Tags: "kval" "kval laho" "laho" "kval atmospheric black metal" "kval finnish black metal"